Pamiętnik Niny 1916-1919

13 listopada

Bardzo teraz mam mało czasu do pisania, bo trzeba się poważnie lekcji uczyć, a jak jest czas to piszę listy do domu, lub też ceruję pończochy, czy coś w tym rodzaju, a wszystkie wolne chwile i od tych robót – czytam. Pułk Stefcia przenieśli do Tuły, a więc nie długo cieszyliśmy się częstym widywaniem się. Bardzo było przyjemnie jak on przyjeżdżał prawie codzień, tak zawsze można było porozmawiać z kimś swoim. Zaprowadził raz mnie i Oleńkę na operę – grali Fausta; bardzo mi się podobało. Stefcio otrzymuje koło 100r miesięcznie, ale tak umie ślicznie wykierować, że nim przyjdzie nowa data otrzymania pensji on nie ma już ani grosza. Wiele tylko razy przychodził do mnie, zawsze mi przynosił to czekoladek, to chałwy, to pasłiły – ja mu nawet nie podziękuję, tylko mówię, że takie ciężkie czasy, że trzeba oszczędzać pieniądze, a on tylko się uśmiecha, a drugi raz znowu przynosi. Jednak wyjeżdżając obiecał mi, że tam będzie oszczędzać i umówiliśmy się, że po świętach za te pieniądze Matuleńka do nas przyjedzie i pomieszka jakiś czas. Nasz pokój z Lalą jest dość duży, tak że we trzy można się śmiało pomieścić; ja śpię na dwóch materacach, Lala też, a więc jakby Matula przyjechała oddałybyśmy po jednym, ja bym spała na ziemi, tak jak spałam póki była pani Kadenacy. Nie mogę sobie teraz rady dać tak mi ciągle stoi ta myśl w głowie, żeby tu Matuleńka przyjechała – tak już stęskniłam się do Rodziców. Chwała Bogu, że już Boże Narodzenie nie daleko!


- 28 -

pierwsza - poprzednia - następna - ostatnia
18 - 19 - 20 - 21 - 22 - 23 - 24 - 25 - 26 - 27 - 28  - 29 - 30 - 31 - 32 - 33 - 34 - 35 - 36 - 37 - 38