Pamiętnik Niny 1916-1919

19 maja

Biedny Stefanek już pojechał do wojska. Podawane są prośby do kilku szkół artyleryjskich, ale z żadnej nie ma odpowiedzi, a przyszedł już czas poboru studentów, więc musiał jechać; ale co najgorsze to to, że studentów biorą do szkoły wojskowej tylko na 3 miesiące, potem do piechoty koniecznie i zaraz na front, a w artyleryjskiej szkole uczą 8 miesięcy, a potem też jeszcze nie zaraz na front, a tylko za jakieś dwa miesiące po skończeniu, więc to jest wielka różnica w czasie; za 10 miesięcy możeby się i wojna skończyła. No ale to trudno, nic na to poradzić nie można. Mamy jeszcze tylko nadzieję, że może teraz zaraz zostanie zwolniony na 3 miesiące, bo ma za mało miary w piersiach i w ogóle wątle wygląda, więc może Bóg da, że wróci. Bić się przecie nie ma za co!

Dziś chciałam jeszcze trochę napisać o tem jacy tu dziwni ludzie są i w ogóle jakie tu dziwne strony. Otóż mieszka tu przeważnie polska szlachta zaściankowa. Każdy z nich jest ogromnie dumny ze swego szlachectwa i butny, ale i na tem koniec – po polsku nie umieją, prawie nikt czytać nie umie i mieszkają zupełnie tak samo jak wszyscy inni chłopi; oprócz tego są bardzo zacofani i zabobonni. Wszelkie sprzęty domowe i rozmaite narzędzia są bardzo pierwotne, więc wszystkim naszym rzeczom ogromnie się dziwią, oglądają, dotykają, a jak jeden raz Matula kroiła grzyby maszynką do mięsa, to zchodziła się, jak na przedstawienie, cała rodzina Zienkiewiczów. Pjanina to już nikt ani widział, ani słyszał, więc co i raz to zchodzą się ludzie i proszą na wszystko, aby im choć trochę pograć, a więc Matula lub ja siadamy i gramy, a oni słuchają i mówią, że przy tej muzyce byłoby lepiej tańczyć, niż przy skrzypcach lub harmonji. Z początku jak przyjechaliśmy to cała rodzina Zienkiewiczów ciągle stała przy drzwiach i przyglądała się jak my jemy, jak się ubieramy i rozbieramy i w ogóle co robimy. Teraz już napatrzyli się i nadziwili więc przychodzą tylko rzadko kiedy. Albo na przykład jakie to jest śmieszne: jednego razu wchodzi do nas jakiś chłopak, mówi dzień dobry i stoi zadowolony. Matula pyta się czego chce, a on mówi: „miecz oko kazali szto pany pryjechali, tak ja i pryszou pohladzieć szto to za pany takije”. Pozwoliliśmy się mu napatrzeć, wypytaliśmy się go kto on taki, gdzie mieszka, jednym słowem pogawędziliśmy z nim i poszedł sobie.


- 13 -

pierwsza - poprzednia - następna - ostatnia
3 - 4 - 5 - 6 - 7 - 8 - 9 - 10 - 11 - 12 - 13  - 14 - 15 - 16 - 17 - 18 - 19 - 20 - 21 - 22 - 23